Polecany post

"ROK ODPOCZYNKU I RELAKSU"

Zacznę od środka bo jakoś nie umiem znaleźć dobrego zdania na początek. Chciałam napisać do was więc właśnie usiadłam i piszę, chociaż jeszcze nie wiem o czym chcę napisać. Dowiemy się w trakcie.

KONIEC CIERPIENIA?

 


Być wolnym to móc nie kłamać 

- Albert Camus


Na początku terapii uzależnień bardzo często słychać takie zdanie:

“Jak ja mam rzucić alkohol, przecież przecież WSZYSCY piją”

Często pod koniec terapii ta sama osoba, która wypowiedziała to zdanie mówi: 

“Nie wiedziałem, że tak dużo osób nie pije alkoholu...”


I za pierwszym i za drugim razem ten człowiek mówi prawdę - to jest prawda momentu w jakim jest. Prawda nie jest faktem. Prawda zależy od indywidualnej, optyki, emocji i stanu naszej świadomości.  

Co więcej - prawda zależy od dojrzałości. 

Dlaczego?


Przez większość życia byłam niedojrzała. Lubiłam to - chroniło mnie przed odpowiedzialnością. Bawiłam się, tak jak wielu z nas, w dorosłego. Robiłam ‘dorosłe’ rzeczy, bo przecież miałam dowód, który świadczył o mojej DOROSŁOŚCI. Ale peseloza to nie to samo co dojrzałość. 18tka to stan prawny, niekoniecznie stan umysłu. Dlaczego o tym piszę?

Otóż bardzo długo myślałam, że dorosłość mi coś odbierze, że będę musiała ciągle narzekać, brać kredyty, ponosić te słynne ‘konsekwencje’ i w sumie nic przyjemnego mnie tam nie czeka. Więc nie dojrzewałam. Czas leciał, a ja ślizgałam się między byciem dzieciakiem, a wykonywaniem “dorosłych” obowiązków tak, żeby nikt się nie połapał. Wychodziło całkiem nieźle, tyle, że im dalej w las peseli tym bardziej rozjeżdżało się to, co we mnie, z tym, co pokazywałam na zewnątrz. Narąbany i beztroski dzieciak versus prawdziwy świat, na który nie byłam przygotowana, bo byłam dzieciakiem na dodatek, przez większość czasu, najebanym. Im bardziej świat dokoła mnie wymagał zaangażowania tym bardziej pochłaniał mnie mój “bezpieczny” świat używek, w którym ten drugi świat znikał. Małe dzieci lubią taką zabawę, że zasłaniają twarz i myślą, że ich nie widać. Niektórym ta zabawa wchodzi za grubo na wiele lat.

 

Czy zatem żyłam w kłamstwie? Ja naprawdę wierzyłam, że świat jest taki jakim go widzę. I przecież trudno by było zaprzeczyć bo ten świat był odzwierciedleniem mojej wewnętrznej prawdy. Prawda to w takim razie osobista interpretacja faktów. Jest subiektywna i obiektywna i dlatego jest problematyczna. Ta prawda mówiła do mnie:

Życie nie ma sensu.

Wszyscy piją

Ludzie są straszni.

Zawsze będę pić i brać.

I jeszcze bardzo dużo innych rzeczy, bo nawijała bez przerwy.


To co określało granice moje świata, to była moja wiedza na jego temat, która jak się okazało nie dość, że była dość ograniczona, to jeszcze pełna błędów nad którymi dopiero w terapii zaczęłam się zastanawiać. 

 

Znamienne jest to, że te błędy nie dotyczą jedynie osób uzależnionych, ale mogą stać się udziałem każdej osoby, która przez lata zawęziła swoje pole widzenia do jakiegoś małego wycinka rzeczywistości. Osoba, która zażywa zacieśnia pole widzenia do miejsc i ludzi z którymi zażywa, osoba tak zwana "współuzależniona" ma w polu widzenia jedynie osobę uzależnioną. I tak dalej. Co ciekawe, inteligencja i oczytanie nie ma tutaj absolutnie żadnego znaczenia, chociaż osoby, uważające się za inteligentne bardzo nie chcą przyznać, że ich świat przez lata był bardzo ograniczony. Wiem, bo sama byłam taką osobą.


Prawda osoby uzależnionej zawęża się do tego co pozwala jej widzieć dana substancja. Nawet jeśli z jednej strony jest wrażenie, że używka poszerza spostrzeganie, z drugiej zawsze je zawęzi. Osoba zjarana z jednej strony może widzieć wiele szczegółów, których wcześniej by nie zauważyła, z drugiej strony może jej umknąć coś bardzo oczywistego bo tak bardzo będzie skupiona na zjaranym postrzeganiu.

 

Uzależnienie to bardzo ciasny świat, niewiele tam miejsca na cokolwiek innego. Rodzinę, miłość, pracę, hobby, siłę do spełniania marzeń - to wszystko odpierdalane jest na szybko, żeby tylko znowu móc zanurzyć się w tym świecie, który z tamtej perspektywy jest tym prawdziwym. Dlatego rozmowa z osobami zamkniętymi w uzależnionej prawdzie jest tak trudna i tak trudno pokazać im, że mają problem. Uzależnienie to dobra odpowiedź na fałszywą przesłankę.


Co dokładnie przeszkadzało mi w dotarciu do prawdy o mnie i moim świecie? 

Po pierwsze to, że kłamstwo brzmiało po prostu lepiej. Było prostsze, nie trzeba było wkładać w nie wysiłku bo już po prostu było. Fakt, że gdyby się bardziej przyjrzeć to widać było, że ten obraz to fałszywka, a nie oryginał, ale chyba nikt się za bardzo nie przyglądał. Każdy zajęty był swoimi sprawami i swoimi obrazami. 

 

Po drugie - ciężko się rozstać z obrazem samego siebie, którym żyło się przez tyle lat. Myślałam, że jestem jakaś, a okazuje się, że nie wiem kim jestem. Myślałam, że jest jakoś, a jest inaczej. Myślałam, że moja rodzina jest taka, a jest całkiem inna. I tak dalej. Kiedy na horyzoncie zaczęły majaczyć zarysy prawdy poczułam, że będzie z tym mnóstwo pracy i że to nie będzie przyjemne. Oczywiście wtedy nie mogłam wiedzieć, jak wielką ulgę przyniesie mi prawda, bo na początku tej prawdzie towarzyszył jedynie ból. 

 

Po trzecie - jedną z, moim zdaniem, najgorszych do pokonania przeszkód w drodze do prawdy jest EGO

Przyznanie się do tego, że przez lata uparcie tkwił_ś w błędnych przekonaniach i w przekłamanej wersji rzeczywistości najbardziej boli twoje EGO. Im większe EGO tym bardziej boli i tym większy opór będzie stawiać. Ja miałam wielkie ego. Wielkie ego chroniące w środku małego człowieczka z okropnie zaniżonym poczuciem wartości. To ego na zmianę mówiło mi, że jestem zajebista, za raz potem, że do niczego. Nie mogłam znać prawdy bo tych prawd było za dużo i w dodatku wzajemnie się wykluczały. Wszyscy piją czy nie wszyscy piją? Jestem zajebista czy jestem chujowa? Ego nie mogło nadążyć z ratowaniem mojego i tak już beznadziejnego wizerunku w moich własnych oczach. Po czym okazało się, że to ego trzeba było odłożyć na chwilę na bok, bo może i miało dobre chęci, ale tylko wszystko psuło.  

 

W terapii się poddałam. Zaufałam innym, ludziom z grupy, specjalistom, nabrałam pokory i to mnie uratowało. Ego walczyło, ale zostało ujarzmione. Zrozumiałam, że od dawna chorowało i potrzebowało pomocy, ale paradoks polegał na tym, że same sobie było przeszkodą żeby o tę pomoc poprosić. 

 

Prawda, która wylazła spod ego była bolesna bo była... prawdziwa, a jednocześnie przyniosła ulgę.


Bronimy się przed nazywaniem rzeczy po imieniu w obawie o rozpad czegoś, czego i tak nie ma. Tak zwana "współuzależniona" kobieta boi się, że małżeństwo się rozpadnie - a tego małżeństwa i tak już nie ma. Uzależniony boi się pójść na terapię w obawie, że zabiorą mu jedyną rzecz, która przynosi mu ulgę, tylko, że ta rzecz od dawna nie przynosi ulgi tylko cierpienie. Osoba z syndromem DDA boi się sięgnąć do przeszłości w obawie, że się rozpadnie, podczas gdy od lat jest sklejony/a na taśmę klejącą, a wszystko wewnątrz dygocze.

 

Kiedy przejdziesz na drugą stronę lustra i zaczniesz żyć w faktach, po początkowym szoku termicznym (to może trwać pół roku, rok, może dwa) odczujesz prawdopodobnie ulgę. Wszystko zależy od pracy jaką w to włożysz. Świat stanie się prostszy, niekoniecznie piękniejszy. Będzie taki jakim jest, nie jakim “powinien”, ani jakim “mógłby być”.  Bo świat nie powinien być jakikolwiek.

 

Przestajesz mieć tę dziecięcą pretensję do świata, że nie jest taki jakbyś chciał. I to się nazywa dojrzałość. I wcale nie trzeba brać kredytu, nosić garsonki czy tracić poczucia humoru. Okazuje się, że przez lata to nie świat walczył z tobą, ale ty ze światem. Nagle zawierasz pokój i jest przyjemniej. Nie tylko czujesz się lepiej ze sobą, ale też inni czują się przy tobie lepiej, a może bezpieczniej.






Dlatego wyzdrowieją ci, którzy wezmą na klatę, że w terapii chodzi o czas, cierpliwość, pokorę i zaangażowanie. Nawet jeśli przez pierwszy rok często nie wiadomo o co dokładnie chodzi. Terapia to nie jest kolejny filtr, który sobie instalujesz. Trzeba dotknąć rzeczywistości takiej jaką jest i przetrwać, a każde takie dotknięcie i przeżycie będzie cię na wzmacniać.

 

Osoby które zderzyły się z prawdą w terapii często mówią: 

“O ja pierdole, dlaczego tak późno się zdecydowałem/am. Gdybym wiedział wcześniej, że to tak działa...tyle lat straconych.”

  

Pierwotna ciasnota pod tytułem “wszyscy piją” zostaje zastąpiona przestronnym “nie wszyscy piją”. Robi się więcej przestrzeni, jest czym oddychać.


Prawda to królowa nieporozumień i jednocześnie matka uzdrawiania.


I to jest początek końca cierpienia, o którym pisałam dawno temu w poście cierpienie.


„Cierpienie to oczekiwanie od świata czegoś, czego nie może nam dać.”






Jeśli chcesz postawić mi kawkę to kliknij to zdjęcie








Dzisiejszy odcinek sponsorowały filmy:

Sekrety i kłamstwa / Nieracjonalny mężczyzna / Miś

FACEBOOK / INSTAGRAM / Regulacja odbiornika

#regulacjaodbiornika #uzależnienia #uzależniony #uzależniona #nałogi #rozproszoneja #mechanizmyuzależnienia #picie #trzeźwość #terapia #terapiauzależnień #alkohol #narkotyki #oliwiaziebinska #blog #blogosobisty #wiedza #niewiedza #uzależnienie #diagnoza #objawyuzależnienia #mareksiekielski # mechanizmyuzależnienia #terapiauzaleznien #terapeuta #trzeźwość #trzeźwa #trzeźwy #soberlife #sober #AA #rozwójosobisty #osiatyński #emocje #regulacjaemocji #zdrowie

Komentarze

  1. Tyle lat się leczyłam z alkoholizmu. Na terapie odstawiali mnie wszyscy, mama,tata,mąż... i koleżanki, i nic. Piłam nadal, bo to nie była moja potrzeb, moja prawda. Bo widziałam winę we wszystkim, tylko nie w sobie.Bylam pewna, że jak zmienią się ludzie mnie otaczający, ja przestanę pić. Gówno prawda. Teraz to wiem i jestem szczęśliwa.
    Dzięki za wpis. Trafił w samo serce i rozum 🙂🙂

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry, jaki jest tytuł filmu z pierwszego kadru?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie. Dziękuję za ten artykuł. Zawsze tak bardzo przejmowałem się tym co powiedzą inni. Musiałem być cool i musuałem być so perfect. Tylko dla kogo? Pracuję nad tym i jest co raz lepiej.

    Pisz dalej bo fajnie tu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nasze kłamstwa więcej o nas zdradzają niż prawda najprawdziwsza. Kiedy mówisz o sobie prawdę – prawda to jest to, co ci się rzeczywiście przydarzyło: twój wycinek historji świata. I przecież nie masz, nie miałaś nad nim żadnej kontroli, nie wybrałaś miejsca swych narodzin, nie wybrałaś sobie rodziców, nie miałaś wpływu na to, jak cię wychowają, nie wybrałaś swojego życia; sytuacje, w jakich cię stawiało, nie były twojej kreacji, ludzie, z którymi musiałaś się zadawać, nie byli tworami twego umysłu i nie dawałaś przyzwolenia na szczęścia i nieszczęścia, jakie stały się twoim udziałem. Większość tego, co nam się przydarza, jest dziełem przypadku. Kłamstwo natomiast w całości pochodzi od ciebie, nad kłamstwem posiadasz kontrolę zupełną, zrodziło się z ciebie, tobą się karmi i tylko ciebie opowiada. W czym więc odkrywasz się bardziej: w prawdzie czy w fałszu?

    Dukaj, "Lód" ;-)

    To nie argument dla tej dyskusji, ale w samej książce polemiki na ten temat jest sporo. Zmierzenie się z prawdą o sobie to pierwszy krok do ozdrowienia, gdy prawda wybrzmi, boli, ale pozwala się jej do siebie dotrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgodzę się z tym, że większość z tego co nam się przydarza (w dorosłym życiu) jest dziełem przypadku. Kiedyś też tak myślałam bo zupełnie nie panowałam nad swoim życiem, teraz już wiem, że nieustannie podejmujemy decyzje. Sa jak oddychanie - nawet ich nie zauważamy. W trzeźwości, kiedy mam większą świadomość podejmowanych decyzji, widzę jak dużo zależy ode mnie. To jest momentami przytłaczające. Niemniej kłamstwo nie pochodzi w całości od nas ponieważ nie żyjemy w próżni. Od dzieciństwa oddziałują na nas różne siły, które wkładają nam swoje "prawdy". Jako dziecko chłoniesz wszystko bez żadnego pola ochronnego. Dopiero w dorosłym życiu jesteś w stanie zweryfikować te "prawdy" i znaleźć swoje.

      Usuń
  5. Nie bez powodu pewien mądry Pan powiedział, że prawda nas wyzwoli ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.