Polecany post

"ROK ODPOCZYNKU I RELAKSU"

Zacznę od środka bo jakoś nie umiem znaleźć dobrego zdania na początek. Chciałam napisać do was więc właśnie usiadłam i piszę, chociaż jeszcze nie wiem o czym chcę napisać. Dowiemy się w trakcie.

NIGDY WIĘCEJ?



Istnieje pewna sprzeczność w mówieniu słowa “nigdy” używkom.



Z jednej strony mamy poranki po melanżach i słynne poranne - “Nigdy więcej!” z drugiej wiele osób trafiających na terapię uzależnień najczęściej (na początkowym etapie) wymawia zdanie - “Ale co? Że już nigdy więcej?!”.

 

O to “nigdy więcej” pytają cię znajomi i nieznajomi, którzy wiedzą, że jesteś na lub po terapii. Patrząc na ciebie jak na ufoludka pytają - “Ale, że już nigdy więcej się nie napijesz?” z nieukrywanym przerażeniem w głosie. A kiedy mówisz, że taki właśnie masz plan, spuszczają wzrok w geście żałoby, bo dla nich już umarłeś/aś. 

I chyba właśnie wizja tragicznej śmierci zawarta jest w tym rozpaczliwym pytaniu świeżo upieczonych uczestników zajęć z niepicia. 

“ALE, ŻE JUŻ NIGDY?!” odbija się po korytarzach poradni, ośrodków dziennych, monarów, grup samopomocowych. Odbija się w głowach tępym echem i paraliżuje. 

PYTANIE:

Czym się różni poranne “Nigdy więcej“ wypowiedziane pierdyliard razy często już bardziej z przyzwyczajenia niż z autentycznej chęci zmiany, od tego “Nigdy więcej” po którym idziesz na terapię?

Szczerze? Nie wiem. I chyba pisząc tego posta postaram się do tego dojść. Zwłaszcza, że o godzinie 23:00 zrezygnowałam z tego, co miałam zapostować i wybrałam inny temat z mojej tajnej listy niewygodnych tematów.  Będzie to post niepoukładany i pewnie pseudo filozoficzny, bo interesują mnie słowa takie jak “zawsze” i “nigdy”. Nadużywane w rozmowach i w każdej kłótni - “bo ty zawsze”/ “bo ty nigdy”. Nigdy nie mów nigdy. Zawsze koka kola.

Czym jest “ZAWSZE” I “NIGDY”?

Dla muchy to na przykład około 4 tygodnie, bo tyle żyje przeciętna mucha. Dla ludzi, żółwi i niektórych egzotycznych ptaków to jakieś 70/80 lat. Potem jest turn off na "zawsze" i "nigdy" więcej.


“Wydaje mi się, że nigdy jeszcze nie byliśmy pod tak silnym naciskiem kultury masowej, która przedstawia taki obraz życia, jakbyśmy tego życia w ogóle nie  tracili. Stwarzanie obrazu życia bez utraty to jej podstawowe oszustwo.” Maria Janion 


PYTANIE:

Jaki był mój poranek, w którym “nigdy więcej” powiedziałam zupełnie na serio?

Nie było to największe zarycie w mojej karierze, ale tu nie zawsze chyba chodzi o Kaliber 44 wydarzenia, tylko jak ty doświadczasz sam/a siebie o poranku. Będzie miliard poranków, kiedy jesteś na siebie zły/a, ale po chwili, po zjedzeniu antykacowego śniadania, wypiciu musujących szitów i doprowadzeniu się do stanu pionowego, chęć zmiany przechodzi. Jest dobrze jak jest, po co coś zmieniać.

Jest taka zasada rozpoznana w psychologii, że człowiek który cierpi, często wybiera cierpienie zamiast zmiany. Dlaczego? Bo nasz mózg woli to co dobrze znamy, nawet jeśli dla zewnętrznego obserwatora jest to niepojęte. 

Ale tego dnia mój mózg zadziałał inaczej. Tego dnia wizja "Nigdy więcej nie chcę zażywać" była bardziej kusząca od lęku przed odebraniem sobie używek.

 

JAKA JEST LOGIKA TWOJEGO NIBY ZAJEBISTEGO MÓZGU? OTO KRÓTKA SCENKA Z “BYŁO SOBIE ŻYCIE”

Pojawia się chęć zmiany wywołana złym samopoczuciem. Na przykład myślisz “nigdy więcej” i przypominasz sobie, że ktoś tam był na terapii i podobno mu to pomogło. Mózg włącza alarm bo po pierwsze kompletnie nie jest w stanie wyobrazić sobie terapii (gdzieś w tke majacżą amerykańskie filmy ze słynnym, HI I AM BEN AND AM AN ALCOHOLIC - brrr). Po drugie, ponieważ jesteś uzależniony/a lub właśnie się uzależniasz, to nauczyłeś/aś mózg szybkiej gratyfikacji i prostych rozwiązań, a zmiana wiąże się z komplikacjami i jest rozciągnięta w czasie. Zwyczajnie go to przerasta i to jest zrozumiałe. Alarm w twoim ciele odczuwasz jako lęk. Mózg odbiera ten lęk i wysyła ci pierdyliard informacji, które mają utrzymać status quo, żeby pozbyć się lęku. Ze wszystkich wybierasz najprostszą opcję. Czyli nie zmieniać nic i “jakoś” się wyrabiać w tym co jest, a że masz na to wypróbowany sposób, to się na chwilę uspokajasz. Może nawet idziesz klinować. To wszystko trwa kilka sekund. Kilka sekund i jesteś z powrotem tam, skąd nawet nie wyszedłeś. W ten sposób żyje nie tylko większość uzależnionych ale wielu ludzi w ogóle.

"To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać" – powiedział wiele lat temu Stefan Kisielewski (LINK).

JAK DŁUGO TRWA NIGDY?:

Jak udowadnia Bronnie Ware, autorka książki “Czego najbardziej żałują umierający”  pracująca na oddziale paliatywnym, na łożu śmierci nikt nie wspomina z rozrzewnieniem picia, ćpania, samochodów ani pracy. Nikt nie żałuje, że nie oglądał więcej TV, więcej pracował, zarabiał czy ćpał. Większość ludzi, z którymu Ware przeprowadziła rozmowy na temat ich zycia - żałuje, że nie osiągnęła większej bliskości z innymi. 

Mówią to ludzie, którzy posiadali samochody, domy, telewizory, pieniądze, karierę i mówią to ci, którzy nie posiadali nic. Mówią to ludzie uzależnieni i nie uzależnieni. Żałują przyjaźni, miłości, tego, że nie powiedzieli synowi, córce jak ich kochają. To jest takie proste i nic nie kosztuje. Nie musisz na to brać kredytu, a potem zapierdalać w pracy, której nie lubisz. 

Banalne? Nie. Banalne są wakacje all inclusive i posty na fejsie. Banalne jest picie i kac. Banalne jest “nigdy więcej” wypowiadane po raz setny rano. Banalne są rozmowy po alkoholu, banalne są zajebiste, nigdy nie zrealizowane, pomysły na biznes gdzieś na afterze o 7 rano. Banalne są memy o piciu w weekend, banalne jest chodzenie do Żabki 10 razy dziennie. Banalne są opowieści z najebek i rzekome transcendentalne doświadczenia po narkotykach. To wszystko jest banalne i nikt tego nie będzie pamiętał na łożu śmierci.

 

Bliskość nie jest banalna. /Bliskość z osobą, nie z używką./

 

“Jesteśmy jedynym gatunkiem, który potrafi sformułować wizję wartości, do których pragnie dążyć - a następnie dążyć do wartości przeciwnych.” (Nathaniel Branden, "6 filarów poczucia własnej wartości")

 

DYGRESJA:

Czasem zastanawiam się na ile moje paniczne - “Ale już nigdy?!” wynikało z autentycznego strachu przez nigdynienapiciem, a na ile przed wstydem przed kolegami i koleżankami. Strasznie to głupie z perspektywy czasu, ale przecież nie szłam na terapię dlatego, że byłam dojrzała i poukładana.




PYTANIE:

Dlatego dla mnie pytanie o “nigdy więcej” jest pytaniem o sens i o wartości jakie wyznajemy. Jeśli interesuje cię świat pozorów, świat miłości po emce, świat bycia super zabawnym po kilku browarach, to ok, to jest wybór i jest absolutnie oczywiste, że nie wszyscy wytrzeźwieją. Mnie ten świat interesował przez 20 lat. Ale zburzmy na chwilę ilzuję i przynajmniej miejmy odwagę powiedzieć, że to nie jest naprawdę.

Prawdziwym wybór jest wtedy, kiedy znasz przynajmniej dwie opcje, z których wybierasz w równym stopniu. Jeśli nie znasz trzeźwości, jeśli nigdy naprawdę jej nie zaznał_ś to czy możesz z całą pewnością powiedzieć, że “wybierasz” alkohol lub narkotyki? 

 

"Mogę przerwać kiedy chce" - to najbardziej dyplomatyczna ściema. Przerwać tak, przestać nie.

“Ale już nigdy?!”.  

Chcesz przynależeć do grupy, być elokwentny/a, zabawny/a. To normalne. 

I owo “nigdy więcej” w twojej głowie wyklucza cię z tego wszystkiego. Z grupy, z bycia pewnym siebie, zabawnym, może i kreatywnym. To budzi lęk, a mózg który odbiera lęk - patrz wyżej ↑

 

BŁĘDNE jest założenie pierwotne, które ktoś ci wkleił, a ty w nie wierzysz - że koniecznie musisz być inny niż jesteś. 

- Jesteś nieśmiał_, a uważasz, że masz być przebojow_. 

- Jesteś milcząc_, a uważasz, że masz być rozgadan_ i elokwentn_ 

- Tańczysz sobie tak jak umiesz lub nie umiesz, ale uważasz, że masz tańczyć jak na Tańcu z gwiazdami, inaczej się nie liczy, pomylone gary.

 

W nałogu tkwi założenie, że to kim jesteś jest nie dość dobre. Ale dla kogo?

 

Wierzysz, że twoja kreatywność, elokwencja czy poczucie humoru, którymi błyszczysz po koksie, emce, zjarce, alku i czym tam jeszcze, nie są twoje. Że ktoś umieścił je w substancji, a ty je teraz żresz. W tym koksie są wszystkie pomysły na kampanie reklamowe, w tej emce są wszystkie elokwentne rozmowy, a tej Łomży jest poczucie humoru. A przecież to z twojego mózgu płyną szerokim strumieniem pomysły i żarty. One tam są i ten lęk, że znikną jak wytrzeźwiejesz jest tylko mechanizmem obronnym choroby. To cały czas byłeś i jesteś ty. Możesz to włączać i wyłączać kiedy chcesz, a ty myślisz, że jedynym włącznikiem są używki. Że to jakiś tajny przycisk do lepszej wersji ciebie.

 

Wzięcie odpowiedzialności za to, że na trzeźwo jest się spoko człowiekiem, wywołuje lęk (i znowu ten mózg). To naturalne. Bo jeśli jesteś uzależniony/a  to bardzo prawdopodobne, że jesteś nieśmiały/a, niepewny/a siebie, zakompleksiony/a. Możliwe, że nikt o tym nie wie, a ty borykasz się z syndromem oszusta. Uwierzyłeś/aś, że masz lekarstwo na bycie “niefajnym” i ciężko ci je odstawić. 

 

Niemniej, udawanie męczy. W pierwszej pracy pisemnej na grupie, tak zwanym “piciorysie” czyli życiorysie uzależnienia, napisałam, że momentem przełomowym był dla mnie ten, kiedy przestałam udawać. Jak to nazwałam: Aktorka wyszła z roli i spektakl padł. I to chyba dobrze opisuje moment mojego przebudzenia. Już po prostu zabrakło mi sił na pierdolistykę i to była moja wyrwa w iluzji.





“NIGDY WIĘCEJ”... :

Przez wiele lat próbowałam pisać, tworzyć po pijaku, albo na kacu. Wydawało mi się, że to takie romantyczne. Ale prawda jest taka, że ani nie stworzyłam zbyt wiele dobrych rzeczy, nie mówiąc już o tym, że wszystko poszło do szuflady, bo nie miałam siły o to zawalczyć, ani mózgu, żeby to ogarnąć. Kiedy mózg musi ogarniać pierdolistykę picia, niepicia, pracowania, udawania, ogarniania żeby nic nie zawalić, żeby się nikt nie dowalił, to nie ma siły na nic więcej, a na pewno nie na spełnianie marzeń. Marzenia są odkładane na później, na kiedyś. Odkładanie na później to drugie imię uzależnienia. 

Dobre samopoczucie nie wynika z używek, oczywiście na chwilę tak, ale tylko na chwilę. Na dłuższą metę alkohol i narkotyki to klasyczne depresanty. Bierzesz i bierzesz i kurwa zamiast czuć się coraz lepiej, czujesz się coraz gorzej. Jak to? To nie tak miało być! A jednocześnie zapodajesz sobie co weekend depresję w prochu/ butelce. Stajesz się zgorzkniały, niby zabawny, ale coraz bardziej cyniczny. 

Na dobre samopoczucie trzeba mieć po pierwsze siłę. Po drugie musi wynikać z jakiegoś minimalnego poczucia własnej wartości. A tego używki nie dają, ale chętnie zabierają. Tu się odjebało, tu się coś odwaliło, tu się porzygałeś/as a tu zdradziłeś/aś. I nieważne, naprawdę nieważne, że nadal ogarniasz pracę, że cię nie wywalili, że nie gubisz pieniędzy, może nawet awansujesz albo osiągasz sukces w pracy, ładnie się ubierasz i prezentujesz. To jest tak cholernie nieważnie. Bo w tobie wszystko pęka. 

Ostatecznie, prędzej czy później lądujesz w potrzasku między porannym “Nigdy więcej”, a lękiem przed “Ale nigdy więcej?!”. - rozproszone ja.

W takim lękowym potrzasku uzależniony spędza większość uzależnienia. A jeśli nie wytrzeźwieje, to po prostu całe życie.

W innej pracy pisemnej napisałam:

"Parę tygodni temu miałam wizytę u psychiatry - zapytał czy mam jakieś lęki - odpowiedziałam, że oprócz tych co zawsze to nic nowego. Wtedy zrozumiałam, że te lęki wrosły we mnie, a ja się z nimi zaprzyjaźniłam."

WYRZUCIĆ ‘ZAWSZE’ & ‘NIGDY’ DO ODPADÓW ZMIESZANYCH:

Osiatyński mówi - cytuję z głowy - uzależniony ma tylko jeden dzień - dzień dzisiejszy. 

Co to oznacza? Że jeśli jakimś cudem doczłapiesz się do terapii, to unikaj tych okropnych “nigdy”/ “zawsze”. One są o kant dupy. Po prostu każdego dnia próbuj się nie napić tego właśnie dnia. I w kolejnym dniu zrób to samo. 

Patrz wyżej - nauczyłeś/aś mózg szybkich rozwiązań i przyjemnych doznań na zawołanie. Dlatego po pierwszym okresie bez używek (tak zwanym “miesiącu miodowym” - który nazywa się 'miesiącem', ale u każdego trwa różnie) ludzie pękają. Miesiąc jest często tym maksymalnym czasem prób abstynencji. Zaczynasz czuć się lepiej. Ciało odpoczywa, jest przez chwile super i wtedy atakuje choroba, która mówi - hej, nie jesteś uzależniony/a, przecież nie pijesz JUŻ od miesiąca, albo - hej, skoro tyle nie pijesz to chyba możesz się już napić. I wtedy sporo ludzi odpada. Ale nie wszyscy. Niektóry idą na terapię i dostają narzędzia i dostają wiedzę i dostają inny punkt widzenia. 

 

Poradnik dla tych co planują doczłapać na terapię lub inną formę pomocy

1. Za każdym razem kiedy ci się nie chce iść na terapię to przyprowadź ciało, a głowa może też przyjdzie :

2. W myśl kolejnej złotej myśli Osiatyńskiego: Wstań rano, zrób przedziałek i odpierdol się od siebie.


KONIEC / POCZĄTEK:

"Nigdy" nie ma początku ani końca, “Nigdy więcej” może mieć. Dla mnie to 14 lipca 2018 roku. Dlatego ostatnie zapicie nie musi być spektakularne. Nie chodzi chyba o to, żebyś rąbnął samochodem w słup czy mordą o beton. To jest twój i tylko twój moment, w którym odjedziesz tak daleko od życia jakie chciałeś mieć, wartości jakie wyznajesz, wizji samego siebie, że nie będziesz w stanie już po raz kolejny od nowa tego kleić na ślinę i udawać, że jest ok. 

To jest dzień, kiedy zabraknie ci sił na udawanie.

Mi się to już tak rozjechało, że trudno mi było powiedzieć gdzie są wartości, gdzie jestem ja, gdzie są marzenia, gdzie bliskość. Wszystko było gdzie indziej i w ogóle od lat spotykało się coraz rzadziej. Miałam dość siebie, dość wszystkich, dość każdej rzeczy. I nagle zrobiłam coś, czego bym się nie spodziewała - poddałam się. Nie wiem czy to ta słynna Aowska bezsilność. Całe życie walczyłam, a nagle się poddałam, poszłam na terapię jak robak przewrócony na plecy i powiedziałam "róbcie co chcecie, ale kurwa mi pomóżcie". Przychodzi taki moment, że sam sobie nie poradzisz i nie ma nic złego w poproszeniu o pomoc. Po to są specjaliści, żeby się samemu nie męczyć.

(pod postem - ROZMOWA Z MARKIEM SEKIELSKIM, niejaki Bartek  opisał w komentarzu swój moment przebudzenia)

I na koniec cytat, żeby tak górnolotnie i elokwentnie zakończyć:

“Wyzdrowienie z każdego procesu chorobowego zależy od chęci zgłębienia nowych sposobów widzenia siebie i swojego życia.“ (David R. Hawkins, Siła czy moc)




Jeśli chcesz postawić mi kawkę to kliknij to zdjęcie







FACEBOOK

INSTAGRAM

Regulacja odbiornika

#regulacjaodbiornika #uzależnienia #uzależniony #uzależniona #nałogi #rozproszoneja #mechanizmyuzależnienia #picie #trzeźwość #terapia #terapiauzależnień #alkohol #narkotyki #oliwiaziebinska #blog #blogosobisty #wiedza #niewiedza #uzależnienie #diagnoza #objawyuzależnienia #mareksiekielski # mechanizmyuzależnienia #terapiauzaleznien #terapeuta #trzeźwość #trzeźwa #trzeźwy #soberlife #sober #AA #rozwójosobisty #osiatyński #emocje #regulacjaemocji #zdrowienie





Komentarze

  1. Przeczytane. Wspaniały post, jesteś wyjątkowa.
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw: Dziękuję!:) "Strasznie to głupie z perspektywy czasu, ale nie szłam na terapię dlatego, że byłam dojrzała i poukładana." - po co ta ocena? Nie ważne, dlaczego poszłaś ważne, że skorzystałaś:) Ja poszedłem, bo dostałem od kogoś po psyku i bałem się jeździć autobusem. Na terapii okazało się, że mam dużo do poukładania w głowie i że jestem uzależniony:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu o mnie. Każdego posta czytam po dwa, trzy razy, przy każdym ryczę. Każdy jest o mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też nie mam siły i dlatego udalam sie na terapie. Nie mam sily na to by leżeć na kacu w niedziele i tracic swoj bezcenny czas, nie mam sily na martwienie się czy moge juz prowadzic auto, nie mam sily na wieczne przekladanie spraw, nie mam sily na olewanie córki, bo mam kaca, nie mam sily na wpadanie w depresje po przepiciu, nie mam sily na kaca moralnego, bo cos zrobilam, bo coś napisalam czy zadzwonilam, nie mam sily na wyrzuty sumienia, na obwinianie siebie, rozpamietywanie błędów, na kombinowanie, nie mam sily na nie dbanie o siebie,, nie mam sily na marnowanie pieniedzy, zdrowia, energii, umysłu i siebie, nie mam sily na strach, lęk... Itd...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.